top of page

ODKRYWAMY POPRZEDNIE WCIELENIA

Cały świat materialny próbuje nas przekonać, że jesteśmy istotami fizycznymi, które posiadają Dusze, tymczasem to właśnie nasza Dusza, od czasu do czasu posiada ciało fizyczne, dzięki któremu może odczuwać, poznawać otoczenie i zdobywać wszelaką mądrość oraz doświadczenia. A zatem, aby nasza Dusza mogła się rozwijać musi inkarnować się w świecie materialnym przyoblekając się w „coś”, dzięki czemu może odczuwać świat wszystkimi swoimi zmysłami.

WIEM KIM BYŁEM
Wiele osób, wstępujących na drogę rozwoju duchowego, za punkt honoru stawia sobie poznanie swoich poprzednich wcieleń, zwłaszcza, jeśli były to jakieś znane wcielenia. Niestety, wiedza dotycząca uprzednich inkarnacji jest „przywilejem”, który nie jest dany wszystkim z urzędu. W innym wypadku szpitale położnicze byłyby pełne niemowląt posiadających ciągłość świadomości i wiedzy zdobytej w poprzednich życiach. Rzeczywistość stawia jednak przed nami całkiem inne wyzwania, w których nieznajomość poprzednich inkarnacji jest podstawowym założeniem prowadzącym nas do naturalnego rozwoju wybranych na dane wcielenie aspektów duszy. Dzieje się tak, ponieważ poprzednie życia zazwyczaj związane są z naszą obecną fizycznością oraz z osobami, które spotykamy i problemami, z którymi musimy się zmierzyć. Poznana przedwcześnie wiedza o dawnych wcieleniach mogłaby całkowicie zakłócić naszą Linię Rozwoju wyznaczoną nam przez Anioły Karmy jeszcze przed naszym narodzeniem. Zresztą nie każdy, bez odpowiedniego przygotowania, jest w stanie udźwignąć takie wiadomości, co może w efekcie doprowadzić do zmian psychicznych lub całkowitej utraty woli życia.


ZAJRZEĆ ZA ZASŁONKĘ

Należałoby zadać pytanie - po co nam wiedza o poprzednich wcieleniach? Przecież, na przestrzeni wieków, setki pokoleń i miliardów ludzi żyjących na Ziemi, nie tylko nie zastanawiało się nad swoimi poprzednimi wcieleniami, ale nawet nie wiedziało, że istnieje coś takiego jak reinkarnacja. Wygląda na to, że wiedza o poprzednich wcieleniach została specjalnie przed nami ukryta, abyśmy skupili się na swoim tu i teraz.
Prawdopodobnie dopiero w połowie XX-go wieku wibracja Ziemi podniosła się na tyle, że wiedzę o swoich przeszłych życiach czyli ciągłość świadomości mogli posiadać nie tylko urzeczywistnieni mistrzowie zamieszkujący tybetańskie klasztory, ale także „zwyczajni” śmiertelnicy. Parafrazując słowa amerykańskiego pisarza Franka Herberta, który stworzył wielotomową opowieść o planecie Arrakis zwanej Diuną, chciałoby się powiedzieć – śniący może się obudzić. Energetyczno-wibracyjne przyspieszenie, jakkolwiek byśmy go nie nazwali, jakie obecnie przechodzi nasza planeta sprawiło, że możemy zajrzeć, a nawet całkowicie zedrzeć zasłonkę oddzielającą nas od poprzednich inkarnacji.
Zanim postaram się opisać pozytywne aspekty wiedzy dotyczącej znajomości przeszłych wcieleń chciałbym zwrócić uwagę na pojawiające się w historii ludzkości jednostki, które od zawsze przeczuwały, że życie nie jest jakimś jednostkowym ewenementem, który rozbłyska niczym maleńka iskierka z ogniska i bezpowrotnie ginie. W każdym czasie, kraju i kulturze możemy odnaleźć osoby, które intuicyjnie zadawały sobie trzy, jakże ważne pytania: - skąd pochodzę? - kim jestem? - dokąd zmierzam?
Zazwyczaj odpowiedziami na te pytania zajmowała się religia. W  zależności od czasu, w jakim powstawała i na jakim poziomie mogła być zrozumiana przez społeczeństwo, przekazywała taką lub inną „prawdę”. Mówiła o Bogu stworzycielu, zachęcała „niebem” i straszyła „piekłem”
Nad tymi trzema pytaniami zastanawiali się także filozofowie, pisarze i poeci. Z pewnością pisał o tym Dante Alighieri w swojej „Boskiej komedii”, Jan Potocki w „Rękopisie znalezionym w Saragossie”, Fiodor Dostojewski w „Zbrodni i karze”, a także Michaił Bułhakow w „Mistrzu i Małgorzacie” oraz David Mitchell w „Atlasie Chmur”. Kto przeczytał choćby jedną z tych książek, z pewnością zgodzi się z moim tokiem rozumowania.

500_F_576052654_gDLL2B5VTgQMd8Ut7v56slKUA592BZNQ.jpg

REINKARNACYJNE WAHADŁO
Nawet nie zdajemy sobie sprawy, że poprzednie wcielenia towarzyszą nam na każdym kroku, podpowiadają, jak mamy postąpić, kogo poślubić i jaką wybrać pracę. Niestety ciche podszepty dawnych inkarnacji nie zawsze wychodzą nam na dobre. To właśnie dzięki nim powielamy swoje przeszłe wybory lub, nie wiedzieć czemu, ponownie pakujemy się w te same kłopoty. Oczywiście, bardzo dużo z tych „powtórek” dokonuje się na zupełnie innym poziomie. Jeżeli byliśmy kiedyś brodatym Wikingiem, który całe życie palił i grabił nadmorskie wioski to wcale nie oznacza, że obecnie będziemy mieli tendencję do mordowania i okradani niewinnych ludzi. Możemy jednak być bezwzględnym biznesmenem, który kupuje i sprzedaje firmy, w żaden sposób nie przejmując się losem pozbawionych środków do życia ludzi. Na pierwszy rzut oka to porównanie wydaje się dość odległe, ale w swojej istocie zawiera ten sam stosunek do otoczenia, który możemy określić słowami – palić i niszczyć.Podzielę się z Wami także innym przykładem, który znakomicie oddaje nasze reinkarnacyjne wybory. Młody mężczyzna pracujący w ogromnej korporacji, dzięki regresji reinkarnacyjnej, rozpoznał swoje dawne wcielenie, w którym towarzyszył handlarzom niewolników przewożącym pojmanych Afrykanów na jedną z karaibskich wysepek, gdzie byli sprzedawani do pracy na plantacjach bawełny.

Dzięki temu doświadczeniu młody człowiek zrozumiał, że mimo dzielących go od tamtego życia kilku wieków, nadal zachowuje taki sam bezduszny stosunek do innych ludzi, polegający na skrupulatnym przeliczani ich pracy, talentów i umiejętności na korporacyjne zyski. Tego typu doświadczenie z pewnością możemy nazwać małym „oświeceniem”, które może sprawić, że nasz korpoludek odmieni swoje życie i przestanie traktować inne osoby jak żywe roboty, dzięki którym można się jedynie wzbogacić.Reinkarnacyjne podszepty sprawiają także, że co jakiś czas przechodzimy na drugą stronę barykady i z osoby wykorzystujących innych stajemy się wykorzystywani. Teraz to nie my jesteśmy agresywnym Wikingiem, ale bezbronnymi ludźmi z wioski, którzy z jakiegoś powodu stracili dorobek całego życia. Zasada doświadczania tego samego uczucia z obu stron nazywana jest reinkarnacyjnym wahadłem. Jeżeli teraz czujemy się poniżani i wykorzystywani to z pewnością kiedyś sami gnębiliśmy innych, nie tylko psychicznie ale także ciężkim batem.

WIECZYSTE PRZYSIĘGI

Przenieśmy się na chwilę do średniowiecza i zanurzmy w klimacie rodem z książki Umberto Eco. Wyobraźmy sobie, że w czasie jednej ze swoich dawnych inkarnacji byliśmy mnichem, który w zimnym skryptorium całe życie przepisywał księgi. Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się w porządku – zajmujemy się nauką i nikomu z naszego powodu nie dzieje się krzywda. Jednak to tylko pozory. Średniowieczny mnich zazwyczaj podlegał bardzo rygorystycznym regułom zakonnym i ślubom wieczystym, które musiał składać – przysięgał żyć w celibacie, ascezie i ubóstwie, pracował też bez wytchnienia wiele godzin za przysłowiową miseczkę strawy. Z tych powodów, w naszej obecnej inkarnacji, może nam wszystkiego brakować: dobrze płatnej pracy, partnera lub partnerki, dostatniego życia, a nawet węgla do ogrzania mieszkania. Jedynym pozytywnym aspektem, jakim możemy się poszczycić, może być niezrozumiały pęd do wiedzy i wierność religijno-duchowym ideałom.
To co było dobre dla średniowiecznego mnicha zupełnie nie sprawdza się w życiu codziennym w XXI wieku.
Zrozumienie tej sytuacji może sprawić, że będziemy mogli wyzwolić się z dawnych przysiąg i otworzyć przysłowiowy róg obfitości.

CZAS LINIOWY, WEKTOROWY I SPLĄTANY
We współczesnych teoriach kwantowych oraz wielu filozofiach transcendentalnych czas postrzegany jest zupełnie inaczej niż nam się potocznie wydaje. I chociaż to dzięki jego stałym i niezmiennym interwałom możemy określić swój wiek oraz datę jakiegoś wydarzenia w przeszłości, wielu naukowców sądzi, że czas płynący liniowo to tylko pozory. Sformułowana na początku XX-go wieku teoria względności Einsteina zakłada, że czas zależny jest od innych wartości fizycznych takich jak masa i prędkość (wraz ze wzrostem prędkości rośnie masa, ale za to czas zaczyna płynąć wolniej). Prawdziwość tej tezy potwierdziło w 1977 roku doświadczenie z dwoma bliźniaczymi zegarami atomowymi, z których jeden umieszczono na pokładzie statku kosmicznego okrążającego Ziemię.

americanbornchinese.webp

Po powrocie stwierdzono, że zegar, który podróżował po orbicie spóźniał się o kilka tysięcznych sekundy – co oznaczało to, że czas w kosmosie biegł wolniej. W liniowym ujęciu czasu (przyspieszonym lub nie) nasze inkarnacje powinny pojawiać się zgodnie z kolejnymi historycznymi epokami od starożytności poprzez średniowiecze ku współczesności i dalej w przyszłość.Inne podejście do czasu, które możemy opisać jako wektorowe, prezentuje dawna hawajska filozofia Huny. Nie traktuje ona czasu jako stałej wartości poruszającej się jedynie ku przyszłości. Kahuni uważali, że czas rozchodzi się we wszystkich możliwych kierunkach.Teoria czasu wektorowego sugeruje, że nasze kolejne wcielenie wcale nie musi rozpocząć się w kilka lub kilkadziesiąt lat po naszej śmierci, ale równie dobrze możemy urodzić się w odległej przeszłości.A ponieważ, przychodząc na świat nie pamiętamy naszych poprzednich wcieleń, nie mamy zielonego pojęcia, że poprzednio żyliśmy kilkaset lat później. Jeśli przyjmiemy założenie, że tak dzieje się w istocie - to będziemy mogli wytłumaczyć wiele niesamowitych wydarzeń z przeszłości ludzkości.Najnowszym ujęciem zagadnienia czasu jest potraktowanie go z punktu widzenia splątania kwantowego. Najbardziej widowiskowym podejściem do tego zjawiska jest oscarowa produkcja „Wszystko wszędzie naraz” (Everything Everywhere All at Once) w reżyserii Daniela Kwana i Daniela Scheinerta. Wydarzenia przedstawione w tym obrazie rozgrywają się w splątanym kwantowo multiwersum (wieloświecie), w którym wszystkie inkarnacje głównej bohaterki zarówno te przeszłe jak i przyszłe oraz dziejące się równolegle rozgrywają się w tym samym czasie wzajemnie na siebie wpływając.Czas w ujęciu kwantowym jawi się nam, jako niekończąca się partia szachów rozgrywana jednocześnie na tej samej szachownicy, podczas której, „w tym samym czasie” jesteśmy sławni i nieznani, zwycięzcy i przegrani, biedni i bogaci, albo zdrowi i chorzy. Wszystkie inkarnacje przeplatają się wzajemnie jednocześnie na siebie wpływając sprawiając, że nasza, podzielona na miliony wcieleń dusza przeżywa, dziejącą się w niekończącym się teraz, drogę do boskiego samorozwoju. Trzeba przyznać, że takie podejście do naszych dawnych lub innych wcieleń jest niezwykle trudne do rozumowego ogarnięcia. Jeszcze sto lat temu żadna filozofia ani teoria naukowa nie byłaby na coś takiego gotowa. Ale, jak wspomniałem wcześniej, energetyczne przyspieszenie, które wznosi wibrację Ziemi na coraz wyższe wymiary pozwala na rozdzieranie kolejnych zasłon, za którymi skrywała się przed ludzkimi umysłami prawdziwa materia, z jakiej utkana jest rzeczywistość, w której żyjemy.

JA CZYLI WSZYSCY
Bogatsi o całą tą wiedzę, wróćmy do początku naszych rozważań i zadajmy sobie ponownie pytanie, czy znajomość naszych „innych” wcieleń może się do czegoś przydać.Z pewnością będzie nam łatwiej przerabiać lekcję życia, którą przygotowała dla nas nasza Dusza. Jeżeli uświadomimy sobie, że obecna inkarnacja jest swego rodzaju kontynuacją poprzednich wcieleń uzyskujemy szansę na przerobienie, przetransformowanie lub zakończenie wielu wyzwań, spraw i tematów. Dzięki takiej wiedzy, przewijające się przez nasze życie wydarzenia mogą zostać wyjaśnione, zrozumiane i na zawsze przepracowane. Może dzięki temu splątany z nami brodaty Wiking nie podpali następnej wioski, średniowieczny mnich przed złożeniem wieczystego ślubu pozwoli sobie na chwilę samodzielnego myślenia, a handlarz niewolników porzuci swoją profesję.Zawsze warto odkrywać nowe rzeczy i sięgać za horyzont naszego paradygmatu poznanej rzeczywistości. Właśnie do tego służą wszelkie praktyki duchowe prowadzące do zdyscyplinowania myśli i otwarcia się na pozazmysłowe przekazy.

Włodzimierz Adam Osiński
tekst zamieszczony w nr 07/2023 „Czwartego Wymiaru”.

wlodek.brazylia.1.JPG

WŁODZIMIERZ ADAM OSIŃSKI
Kulturoznawca, absolwent Uniwersytetu Łódzkiego i PWSFTviT w Łodzi, dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny, stały współpracownik miesięcznika "Czwarty Wymiar", uczeń Dona Conreaux gry na gongu i misach tybetańskich, podróżnik, znawca energetycznych sposobów uzdrawiania, badacz zjawisk paranormalnych. Szamańskich rytuałów oraz techniki STUT uczył się od syberyjskiego szamana śpiewającego Josafa – Białego Sokoła. Swoją reinkarnacyjną inicjację przeszedł w 2009 roku pod okiem szamanki Margit Bohdalek w katarskiej Jaskini Przeznaczenia znajdującej się w Pirenejach Francuskich. Kolejnym jego nauczycielem był peruwiański szaman Gerardo Pizarro.
Ukończył kursy uzdrawiania duchowego, egzorcyzmów, pracy z Matrycą Krystaliczną, szamańskich oczyszczeń oraz wiele innych.
Prowadzi warsztaty szamańskie oraz zajęcia w Kamiennych Kręgach i  Miejscach Mocy.

bottom of page