top of page

W ŚWIĄTYNI WŁASNEGO SERCA

Z Markiem Aleksandrem - trenerem świadomości, uzdrowicielem duchowym i channelerem werbalnym rozmawia Włodzimierz Adam Osiński.

 

- Wprowadzasz ludzi w świat channelingu, świat którego nie widać, z pewnością wymaga to wiele odwagi?
- Zastanawiałem się, czy dobrze robię, bo w pewnym momencie mojego życia, prowadzony przez przewodników duchowych, postawiłem wszystko na jedną kartę. Zarzuciłem wszystkie moje dotychczasowe "ziemskie" działalności i poświęciłem się wyłącznie channelingowi.
W dodatku jestem channelerem werbalnym, co oznacza, że wypowiadane prze mnie słowa pochodzą bezpośrednio ze źródła.
Obawiałem się, że do nikogo nie dotrę, ale energia, zachodzące transformacje oraz siła przekazu, który przeze mnie przepływa, jeszcze nikogo nie pozostawiła obojętnym, nawet takie osoby, które początkowo nie były do końca przekonane.

Jak zaczęła się twoja droga duchowa?
- Już od najmłodszych lat czułem się połączony ze Źródłem lub jak kto woli ze Wszechświatem. Zawsze w jakiś podświadomy lub intuicyjny sposób dużo wiedziałem i nie trzeba było mi niczego tłumaczyć. Otaczał mnie także świat istot duchowych oraz dusz osób zmarłych. Jako dziecko potrafiłem zszokować rodzinę, opowiadając o zabawie z duchem pradziadka. Dodatkowo miałem zdolność manifestacji potrzebnych rzeczy. Kiedyś tak bardzo pragnąłem pomóc swojej mamie, która głośno martwiła się, że nie ma za co ugotować dla nas obiadu, że kiedy wyszliśmy na spacer nagle poczuliśmy jakiś powiew energii, a przed naszymi nogami "pojawiło się" kilka banknotów pozwalających zrobić niezbędne zakupy.
Z pewnością wiele talentów odziedziczyłem po swojej mamie, która jest największą empatką jaką znam potrafiącą na odległość wyczuwać energię i emocje innych ludzi. Mama jest także przykładem osoby, która choć obdarzona niezwykłymi zdolnościami musiała je ukrywać przed światem. Wszystko przez to, że na swojej drodze nie spotkała właściwej osoby, nauczyciela, który pomógłby jej zrozumieć i rozwinąć posiadane talenty.
Dlatego też, choć wychowałem się w typowej katolickiej rodzinie to jednak, dzięki mamie, delikatna atmosfera magii towarzyszyła mi od dziecka. Jako nastolatek miewałem prorocze sny oraz odczuwałem emocje innych ludzi, a mama była osobą, z którą czasem mogłem o tym porozmawiać. Kiedy dorosłem wpadłem w wir ziemskiego życia przez co moje duchowe talenty trochę się zakurzyły.

- Jednak po pewnym czasie postanowiłeś powrócić na ścieżkę duchowego rozwoju?
- Można nawet powiedzieć, że energie nie dały mi wyboru. Skończyłem studia związane z medycyną i zostałem dietetykiem, otworzyłem restaurację, opanowałem programowanie komputerowe, a nawet przymierzałem się do napisania doktoratu. Przez dziesięć lat poświęcałem się karierze naukowej i wędrowałem ścieżką rozumu jednak przez cały ten czas odczuwałem wewnętrzną pustkę. Oczywiście duchowość ciągle przewijała się przez moje życie w postaci medytacji, pracy z kartami tarota lub runicznymi kamieniami. To była ta szczypta magii w codziennym życiu. Robiąc ziemską karierę bardzo szybko nabawiłem się kilku poważnych cywilizacyjnych dolegliwości, pojawiła się też choroba autoimmunologiczna, tak że w okolicach trzydziestego roku mojego życia trafiłem na stół operacyjny, aby poddać się poważnemu zabiegowi.

- Czy to był ten punkt zwrotny w twoim rozwoju?
- Teraz widzę, że przez cały czas byłem kanałem dla moich przewodników duchowych, którzy, z biegiem czasu, coraz usilniej starali się wprowadzić mnie na ścieżkę duchowego rozwoju. W szpitali nie zapadłem w  śpiączkę, ani nie przeżyłem śmierci klinicznej, ale poczułem, że idę nie w tym kierunku, w którym potrzebuję. Wtedy wyraziłem intencję i gotowość zobaczenia oraz usłyszenia gdzie jest moje miejsce. Wraz z gotowością pojawiło się rozwiązanie moich problemów w postacie kilku niezwykłych osób i nauczycieli duchowych, dzięki którym wkroczyłem w przestrzeń, którą nazywam, głęboką duchowością. W tym samym czasie doświadczyłem także pierwszej spontanicznej aktywacji w moim życiu. Podczas zwyczajnej medytacji zostałem przeniesiony do Świątyni Własnego Serca, gdzie spotkałem boginię Gaję, która aktywowała bardzo dużą energię w moim sercu.
Poczułem jak moje serce otwiera się, a energia Gai uzdrowiła część moich schorzeń.

- Jak się odczuwa taką aktywację duchową?
- To odczucie jest wyjątkowo nierealne, gdyż osoba, która nie jest głęboko zanurzona w środowisku duchowym nie będzie wiedziała co się z nią dzieje. Dla mnie ta pierwsza aktywacja była otwarciem skoncentrowanego słońca w sercu, którego światło rozszerzyło się na całą moją osobę. Wszystkie miejsca, których dosięgły te gorące słoneczne promienie podlegały uzdrowieniu. Potem aktywacja ogarnęła całe moje życie. Wtedy też zobaczyłem mojego pierwszego przewodnika duchowego, którym okazał się tygrys - zwierzę mocy. Tygrys zobligował mnie do przysięgi, że od tej pory będę szedł tylko ścieżką prawdy. Chociaż nie rozumiałem do końca, jak ma wyglądać moja ścieżka prawdy, ale oczywiście zgodziłem się. Po tej spontanicznej aktywacji bardzo wiele rzeczy w moim życiu wyjaśniło się i oczyściło, poczułem także, że teraz będzie już inaczej, i że jestem na swoim miejscu.

- Czym jest dla ciebie channeling i czy każdy może nauczyć się komunikować z istotami duchowymi?
- Moim zdaniem każdy może opanować zdolność channelingowania i łączyć się ze swoimi najwyższymi dostępnymi przewodnikami oraz pracować nad tym, co jest dla niego dobre. Połączenia z przewodnikami uzyskujemy czasem całkiem spontanicznie i dzieje się to zazwyczaj w momentach głębokiego skupienia.
Oczywiście, w jakim stopniu opanujemy tę umiejętność decyduje poziom wyrażanych chęci oraz posiadanego własnego balansu energetycznego. Moim zadaniem jako nauczyciela channelingu jest pomoc w harmonizacji, łapaniu wewnętrznej równowagi i przeprowadzanie aktywacji wspomagającej osiągnięcie najwyższego możliwego poziomu komunikacji. Aktywacje jakie przez siebie przekazuję w procesie channelingowania oparte są na przekazie energii. Słowa, które w tym czasie wypowiadam przeznaczone są wyłącznie dla naszej świadomości. Czasem wystarczy powiedzieć tylko jedno słowo, a płynąca za nim energia sprawi, że uczestnicy channelingowego kręgu będą przez wiele minut doświadczać głęboko idących transformacji lub zmian. Tak naprawdę nie trzeba nawet słów jeśli jest się kanałem prawdziwej energii.

- Czy podczas przekazu channelingowego możesz go jakoś kontrolować?
- Kiedy staję się dla energii kanałem to oddaję się jej w stu procentach. Przychodząca i przechodząca przeze mnie energia wie najlepiej i pozwalam jej całkowicie decydować. Bardzo lubię stawać się czystym kanałem i po prostu przekazywać to co przychodzi, jestem jedynie obserwatorem tego co się dzieje. Moja świadomość lokuje się gdzieś na drugim planie, przyglądając się całemu procesowi. Nigdy nie ingeruję w sam przekaz channelingowy ale w każdej chwili mogę go zatrzymać, przerwać lub skrócić. Nie mogę się tylko do niego wtrącić lub w jakikolwiek sposób przeinaczyć płynących słów. Swoją karierę zaczynałem zresztą jak channel er poza ciałem co znaczy, że moja świadomość w trakcie przekazu opuszczała ciało pozostawiając je do dyspozycji istot duchowych lub energii. To dość staromodna metoda, która poznałem dzięki mojej mentorce, brytyjskiemu medium Janet Treloar. Po pewnym czasie stwierdziłem, że jest to dość niekomfortowa metoda, ponieważ kiedy wracałem z transu zupełnie nie wiedziałem, co się działo. Zmieniłem wtedy technikę i zacząłem channelingować pozostając częściowo w ciele, aby jednak samemu też coś otrzymywać z tego energetycznego procesu i być świadomym, co zostało powiedziane. Obecnie w procesie spływania energii i informacji posiłkuję się swoim ziemskim przewodnikiem duchowym, którego nazywam swoją "anteną".

- Rozumiem, że czym sami bardziej się rozwijamy tym mamy szansę channelingować coraz wyżej rozwinięte Istoty lub Energie?
- Zdecydowanie tak. Nasze ciała fizyczne nie są przystosowane do przepuszczania tak wysokich energii, dlatego w procesie channelingu istoty lub energie z "najwyższej półki" mogą przebywać w nas tylko kilka chwil. Sam zanim doszedłem do poziomu energii archanielskich byłem zmuszony korzystać z pomocy pośredników, którzy przychodzili, aby mnie uczyć i trenować. Dopiero później, kiedy nauczyłem się wreszcie z nimi przebywać, przekazali mnie wyżej. Tak zazwyczaj wygląda rozwój procesu channelingowania. Kiedy pierwszy raz powiedziałem, że chce zobaczyć, kto jest po drugiej stronie, to zostało mi pokazane tak rażące światło, że byłem pewien, iż zaraz cały spłonę. Świetliste energie, z którymi pracuję sprawiają, że czasem podczas przekazu channelingowego zmienia mi się ton głosu i sposób artykulacji słów. Dodatkowo, w procesie przepływu energii, moje ciało buja się niczym wahadło.

- Jak channeling może zmienić coś w naszym codziennym życiu?
- Dla mnie jest to coś takiego, jakby jednocześnie połączyć się z najlepszym przyjacielem i największym mistrzem. Własny channeling daje szansę na uzyskanie odpowiedzi na nasze pytania życiowe. Stajemy się niezależni i możemy rozwijać się dzięki własnej pracy.
Przywołując najwyższych dostępnych sobie przewodników najczęściej dostajemy takich, którzy są związani z naszym celem życiowym i naszymi potrzebami. Jeżeli zdolność channelingu opanuje artysta, pisarz lub ktoś obdarzony talentem twórczym, to może dostać opiekuna duchowego, który będzie wspierał i pobudzał jego kreację. Architekt, inżynier albo wynalazca skontaktuje się z istotą, która będzie wspierać jego osobisty talent pomagając w obliczeniach lub projektowaniu. Oznacza to, że w channelingu nawiązujemy kontakt z najlepszą dla nas energią i dostajemy najprzydatniejsze dla nas dary. A przy okazji możemy zadawać pytania dotyczące naszego życia. Natomiast osoby będące na ścieżce rozwoju duchowego, jeśli wyrażą taką intencję, pozyskają narzędzie umożliwiające nawiązanie bezpośredniego połączenia z energią ich indywidualnego rozwoju .

- Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję.
rozmawiał: Włodzimierz Adam Osiński

Tekst zamieszczono w miesięczniku "Czwarty Wymiar" nr 10/2020

M.A..portret.1.300.jpg

MAREK ALEKSANDER - trener świadomości, uzdrowiciel duchowy, channeler i katalizator Przebudzenia. Jego dwiema channelingowymi mentorkami są Brytyjka Janet Treloar  i Amerykanka Emunah Malinovitz. Dzięki bezpośredniemu channelingowi Archaniołów i Istot Światła, pracuje z ludźmi nad ich potencjałem duchowym, przekazuje oczyszczenie archanielskie, otwiera na przyrodzone dary i cel duszy. Prowadzi także Kręgi Channelingu, w których uczy kontaktu z Przewodnikami i pracuje w Świetle, wprowadzając uczestników na ścieżkę rozwoju duchowego. W swojej pracy stosuje także Kamienie Runiczne oraz metodę Soul Body Fusion.

art.- W świątyni własnego serca
bottom of page