top of page

LUBIĘ PATRZEĆ JAK LUDZIE STAJĄ SIĘ SZCZĘŚLIWI CZ. I

Lubię patrzeć - cz.I

Z Ewą Bremec autorką Wielopoziomowej Terapii Energetycznej - Pramana i tłumaczką książek Marjana Ogorevca rozmawia Włodzimierz Adam Osiński.

- Nie mogę nie zapytać, jak rozpoczęła się Pani współpraca z Marjanem Ogorevcem bardzo popularnym w Polsce autorem książek o diagnostyce karmicznej?
- To chyba rzeczywiście była jakaś karma (śmiech). Zawsze interesowałam się duchowością; chciałam medytować, czuć energię, widzieć to, co niewidzialne, wiedzieć więcej od innych. Jednak całe to duchowe zainteresowanie traktowałam jedynie jak hobby. Po ukończeniu studiów zaczęłam pracować jako tłumacz języka słoweńskiego, potem wyszłam z mąż i przez piętnaście lat podróżowałam po świecie. Ale, gdziekolwiek nie pojechałam to duchowość zawsze mnie odnajdywała. Na mojej drodze ciągle pojawiały się osoby przypominając mi, że świat subtelny tylko czeka, abym się na niego otworzyła. Pamiętam moje zdziwienie, kiedy zorientowałam się, że nawet przypisany nam przez moskiewską firmę kierowca służbowego samochodu okazał się byłym duchownym prawosławnym, uzdrowicielem i kopalnią wiedzy ezoterycznej. Natychmiast dostrzegł moje inklinacje w stronę rozwoju duchowego informując mnie, że mam bardzo dobrze rozwiniętą czakrę trzeciego oka i widzenie energii subtelnych nie powinno być dla mnie żadnym problemem. Kiedy w kilka lat później moje kolorowe życie pękło jak mydlana bańka postanowiłam na poważnie zająć się duchowością. Dlatego gdy wpadła mi w ręce odbita na powielaczu, książka Marjana Ogorevca "Diagnostyka karmiczna", pomyślałam, że mogę ja przetłumaczyć. Zadzwoniłam do Słowenii i ku mojemu zdziwieniu, po krótkiej rozmowie ze słynnym terapeutą miałam już zgodę na tłumaczenie i wydanie jej w Polsce. Publikacja książki wzbudziła takie zainteresowanie, że nie pozostało mi nic innego, jak zaprosić autora do Polski w celu poprowadzenia zajęć. Zostałam także jego tłumaczką i przez cztery lata towarzyszyłam temu znanemu i cenionemu terapeucie w czasie jego pobytów w naszym kraju. Podczas jednego z ostatnich seminariów astralne wrota duchowości niespodziewanie otworzyły się i nagle zaczęłam dostrzegać subtelną płaszczyznę energetyczną.

- Trzecie oko dostrzeżone przez moskiewskiego kierowcę  wreszcie się otworzyło?
- Pewnie tak było. Poproszona przez Ogorevca podczas zajęć weszłam w biopole jednego z uczestników i zaczęłam dostrzegać wielowymiarowe połączenia energetyczne. Udało mi się zaobserwować dolegliwości i problem z jakim borykał się ten człowiek i w jednej chwili olśniło mnie na czym to polega. Potem zaczęłam coraz częściej obserwować energie subtelne dostrzegając jeszcze inne wielowymiarowe struktury energetyczne. Tak też narodziła się Pramana - wielowymiarowa terapia energetyczna, której obecnie całkowicie się poświęciłam. Wygląda na to, że zawsze miałam ku temu predyspozycje i podczas współpracy z Marjanem zostało to przez niego uaktywnione.

- Jak wyglądają struktury wielopoziomowe, które Pani dostrzegła?
- Kiedy się komuś przyglądam, przed moimi oczami pojawia się wirtualna matryca zawierająca wszystkie energetyczne połączenia i zależności pomiędzy ta osobą, a innymi członkami jej rodziny. Widzę charaktery oraz zachodzące relacje rodzinne między przodkami, rodzicami, rodzeństwem, współmałżonkami i dziećmi. Pojawiają się także dusze zmarłych lub nie narodzonych jeszcze dzieci, kochankowie, prawdziwi biologiczni rodzice wychowywanego w małżeństwach potomstwa, a nawet osoby usunięte poza nawias tej energetycznej struktury. Dzięki takiemu wglądowi potrafię bardzo precyzyjnie określić przyczynę i wszystkie energetyczne zaburzenia w jakich dana osoba funkcjonuje, a co za tym idzie źródło wielu emocjonalnych, psychicznych i fizycznych dolegliwości. Dopóki nie uporządkujemy tego wielopoziomowego systemu, to członkowie takiej rodziny będą chorować i nie zaznają wspólnego szczęścia.

- W jaki sposób porządkuje Pani takie energetyczne rodzinne dysfunkcje?
- Posłużę się przykładem, który pojawia się dość często i dotyka jednocześnie wielu członków jednej rodziny. Mam na myśli wychowywanie pozamałżeńskiego dziecka, które pochodzi ze zdrady kobiety. Panujące w takiej rodzinie zakłamanie powoduje, że harmonia nie będzie mogła w niej zagościć. Kiedy matka dla dobra dziecka i swojego małżeństwa ukrywa, że biologicznym ojcem nie jest jej mąż doprowadza do zakłamania, które czasem staje się nie do wytrzymania. Tym bardziej, że na poziomie podświadomym wszyscy w rodzinie o tym wiedzą, bardzo się męczą i nie potrafią się wzajemnie dogadać. Mężczyzna nie rozumie dlaczego nie może zaakceptować "swojego" dziecka, dziecko czuje się niekochane i zamyka się w sobie, natomiast kobieta cierpi za wszelką cenę starając się zachować pozory i utrzymać związek. Moim zadaniem, jako terapeutki, jest uświadomić kobiecie, że nawet najgorsza prawda jest lepsza niż najpiękniejsze kłamstwo.

Ewa.Bremec.2.laka.280.jpg

- Czy to oznacza, że kobieta powinna zdobyć się na odwagę i powiedzieć prawdę swojemu mężowi i dziecku?
- Podstawą jest porządek na poziomie energetycznym, należy zatem zmienić ustawienia matrycy tej rodziny. Ponieważ dziecko ze zdrady zawsze jest umieszczone poza nawiasem muszę wstawić je na właściwe miejsce oraz połączyć z energią biologicznego ojca. Zainteresowane osoby (dziecko, mąż i biologiczny ojciec) nie muszą o tym wiedzieć. Mówimy tu o pracy stricte energetycznej. Doprowadzam do sytuacji, w której wszyscy członkowie rodziny zostają połączeni, a żona w wirtualny sposób przeprasza swojego męża. Prawda (nawet na poziomie energetycznym) uwalnia blokady i porządkuje sytuację w rodzinie. Relacje pomiędzy członkami rodziny zaczynają się normalizować, napięcie odpuszcza, ludzie zaczynają się ze sobą komunikować i stają się bardziej otwarci. Dobrze gdyby żona zdecydowała się kiedyś wyjawić prawdę swojemu mężowi i dziecku nie tylko na poziomie duchowym ale przeprowadzić z nimi realną rozmowę. Życie w kłamstwie powoduje niesamowite napięcie.

- Dlaczego porządkując matrycę rodzinną podłącza Pani takie dziecko do jego biologicznego ojca?
- Energia biologicznego ojca jest bardzo istotna, to najważniejszy element tego całego procesu. Dziecko pozbawione połączenia z prawdziwym ojcem jest jakby do połowy puste, niczym drzewo bez części korzeni. Nawet najlepsza matka nie da dziecku energetycznych wzorców zachowania jakie może dostać od ojca. Takie dzieci są zazwyczaj chorowite, mają problemy w szkole, czują się wyobcowane  i borykają się z zaburzeniami tożsamości. Dopiero proces porządkowania rodzinnej matrycy może odbudować połączenie i napełnić męską stronę brakującą energią ojca.
W ostatecznym rozrachunku warto powiedzieć dziecku, kim jest jego biologiczny ojciec. Mam tu także na myśli sytuację, kiedy matka zmienia partnera lub się rozwodzi, zatajając przed swoim dzieckiem, że jej obecny mąż nie jest jego prawdziwym ojcem. Kontakt z biologicznym ojcem jest bardzo ważny i nie można go zabraniać. Podświadomość dziecka wie wszystko i nie przyjmuje do wiadomości tłumaczeń typu, że ojciec wyjechał lub zginął w wypadku. Należy doprowadzić do sytuacji, w której akceptujemy swoich rodziców takimi jacy są lub byli, bez względu na to ile sami mamy lat. Zaakceptowanie rodziców (oraz przodków) sprawia, że dopuszczamy ich do siebie, nawiązujemy z nimi kontakt na poziomie subtelnym, a nasze życie zaczyna toczyć się o wiele harmonijniej.

- A co dzieje się z mężczyzną wychowującym nieswoje dziecko?
- Przyszywany ojciec także czuje ulgę, a napięcie i niezrozumiała niechęć do "swojego" dziecka zaczyna się rozpuszczać. Jak już mówiłam, najlepiej żeby żona powiedziała mu prawdę. Jeśli tego nie zrobi powinna mieć świadomość, że będzie tkwiła w zakłamaniu, a jej życie nigdy nie będzie wyglądało tak, jakby sama tego chciała. Brak prawdy tworzy energetyczną blokadę, która stanie się naszym słabym punktem, prędzej czy później manifestującym się na poziomie mentalnym i fizycznym.
Jedynym wyjściem jest przejście przez proces wewnętrznego oczyszczenia. W innym wypadku życie coraz częściej będzie nas konfrontowało z sytuacjami, w których prawda może wyjść na jaw, a my totalnie się skompromitujemy. Negowanie problemu sprawi, że utracimy naturalną wesołość i spontaniczność, zamieniając się w sztywnych i drażliwych. Dopiero kiedy uświadomimy sobie problem będziemy mogli   zacząć pracować nas swoimi reakcjami i charakterem.

- A zatem, żeby coś zmienić powinniśmy pracować nad sobą?
- Zawsze zaczynamy od siebie. Najpierw powinniśmy uporządkować swoje życie, a dopiero potem mamy szansę pomagać innym. Oczywiście możemy wyszkolić się w jakiejś technice uzdrawiania, ale bez pracy nad sobą i wewnętrznego oczyszczenia powinniśmy zapomnieć o skutecznym pomaganiu innym. Praca nad sobą sprawia, że zaczynamy się otwierać i uwalniać z wewnętrznych blokad. Przyglądając się biopolu niektórych osób można zauważyć rodzaj zabrudzenia podobnego do twardego jak beton szlamu, który utrudnia funkcjonowanie. Aby dostać się do naszego delikatnego wnętrza musimy najpierw oczyścić się z wielu oblepiających nas warstw. Przedarcie się przez ten szlam wymaga naszego wewnętrznego zaangażowania. Tego procesu NIKT za nas nie zrobi. Prowadząc zajęcia mogę jedynie wskazać istotę problemu i podpowiedzieć jak przeprowadzić sam proces. Reszta zależy od nas samych - to nasza droga do szczęścia. 

- Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję

Rozmawiał: Włodzimierz Adam Osiński
zdjęcia z archiwum Ewy Bremec
Część pierwszą wywiadu zamieszczono w miesięczniku "Czwarty Wymiar" nr 4/2017. 

Ewa.Bremec.250.jpg

EWA BREMEC, terapeutka, tłumaczka książek Marjana Ogorevca. Ukończyła filologię słowiańską na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz psychologiczne studia podyplomowe. Zdobywała wiedzę alternatywną kończąc kursy rozwoju duchowego w różnych miejscach świata. Zgłębiała tajniki medytacji we wschodniej i zachodniej tradycji. W oparciu o posiadane zdolności pozazmysłowe, pozwalające na odczytywanie subtelnych poziomów energetycznych, opracowała Wielopoziomową Terapię Energetyczną - Pramana. Praktykuje hatha jogę oraz techniki relaksacyjne. Prowadzi wykłady i seminaria z dziedziny diagnostyki karmicznej.

bottom of page